Leonard Carpenter: Conan gladiator (Rafał Chojnacki)

Leonard Carpenter: Conan gladiator
Leonard Carpenter: Conan gladiator

Niedawno pisałem o tym, że jedna z powieści Roberta Jordana o Conanie ma w sobie tyle fabuły, że lepiej było napisać opowiadanie, niż na siłę rozdmuchiwać to do postaci powieści. O Conanie gladiatorze można by powiedzieć to samo. Z tą tylko różnicą, że lepiej by było, gdyby utwór ten nie powstał.

Nie wiem jakimi ścieżkami błądziły myśli redaktorów z Tor Books, ale przy tak długiej serii, z tyloma wątkami i powieściami różnych autorów, można by się pokusić o zatrudnienie kogoś, kto przynajmniej je wszystkie przeczytał… albo chociaż wie, gdzie leżą i może w każdej chwili sięgnąć i coś sprawdzić. A tu? Cóż, jeżeli nie czytaliście, to patrzcie co się działo, jeżeli czytaliście, to też warto sobie przypomnieć.

Conan trafia do Shemu. Jak to często bywało, nie ma grosza przy duszy. Znajduje zatrudnienie w… cyrku. Wprawdzie jako ochroniarz, ale jednak to dość oryginalne zajęcie. Cyrk dostaje propozycję wyjazdu do Stygii. Oczywiście żaden inny kraj nie kojarzy nam się z rubasznymi, cyrkowymi zabawami, tylko właśnie Stygia, nieprawdaż? Ale pomijając już to, że tom powinien się nazywać raczej Conan cyrkowiec, Leonard Carpenter trochę się w tym wszystkim jednak zagubił.

Conan jest tu już dość dojrzałym wojownikiem, co oznacza, że jest już całkiem nieźle znany w Stygii, od choćby jako Amra, który łupił ich statki i porty. Jak myślicie, jak wielu Cymeryjczyków podróżowało w tamtych czasach do Stygii? Albo inaczej, jak wielu w ogóle wałąsało się po hyboryjskich krainach? I naprawdę nikt by tam Conana nie rozpoznał?

Wróćmy do samej Stygii. Nawet w innych książkach Carpentera (choćby późniejszy Conan. Pan Czarnej Rzeki), Conan nie pcha się do Stygii, jeśli nie musi. Przez całe swoje życie nienawidzi czcicieli Seta, z resztą z wzajemnością. Tymczasem tutaj zdaje się traktować ten wyjazd jak podróż do jeszcze jednego kraju, może tylko troszkę dziwniejszego od innych. Sami Stygijczycy też nie jawią się tu jako szaleni kultyści, normalnie się z nimi rozmawia i współpracuje, może z wyjątkiem tych wyżej postawionych

Równie dziwne jest to, jakie przemyślenia ma Conan, gdy musi walczyć na arenie. A przecież nic tak nie cieszy Croma, jak dobra walka.

Naprawdę trudno wskazać w tej powieści jakieś mocne strony. Chyba że zapomnimy, że to książka o Conanie. To wtedy może to być po prostu jakieś tam przygodowe fantasy. Od powieści o Cymeryjczyku wymagałbym jednak czegoś więcej. A tak, otrzymujemy produkt niewiele lepszy od tego co tam sobie pisywali rosyjscy naśladowcy Howarda.

Autor: Rafał Chojnacki

Leonard Carpenter. Conan gladiator. Amber 1998

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *